Na praktykach za granicą
Studentka Ekonomii, Kamila Schreiber wyjechała na trzymiesięczne praktyki w ramach programu Erasmus + do firmy Tangerine Confectionery Ltd w Pontefract w Wielkiej Brytani. Kamila tak opisuje pierwsze tygodnie praktyki w firmie:
"Przez pierwsze 1,5 tygodnia zwiedzałam fabrykę. Cały kompleks składa się z dwóch budynków - starej i nowej fakbryki. W starej fabryce produkowane są różnego rodzaju żelki i cukierki, a w nowej czekolada pod różną postacią - kulki czekoladowe, orzechy w czekoladzie oraz popcorn. Szczegółowo poznawałam proces produkcji poszczególnych produktów. Istotne były również różnego rodzaju procedury bezpieczeństwa, które są bardzo ważne przy produkcji żywności. Natępnie mój opiekun pokazał mi szczegółowo jak przebiega kontrola jakości. Moim zadaniem było zdiagnozować problem gdy pojawiał się wadliwy produkt i zgodnie z procedurą przedstawić jego rozwiązanie. Praca ta pochłania bardzo dużo czasu, ponieważ jedna maszyna jest w stanie zająć nawet pół hali, a proces produkcji produktu przechodzi tak różne fazy, że czasem ciężko sprecyzować na którym etapie jest problem. Poznałam specyficzny wewnętrzny program pozwalający monitorować wyniki i wydajność poszczególnych sektorów. Ponad to, fabryka w związku z prawdopodobną zmianą właściciela przeprowadza gruntowną inwentaryzację, w której aktywnie uczestniczę".
Życzymy Kamili powodzenia w zdobywaniu doświadczenia zawodowego, a studentów PSW zapraszamy do reazlizowania praktyk za granicą!
> >
Erasmus we Włoszech
Na Erasmusa pojechałam wspólnie z sześcioma osobami z naszej szkoły. Wszystkich znałam dość dobrze i wiedziałam, że na pewno stworzymy zgraną paczkę. Cieszyłam się, że nie jadę tam sama, bo na początku obaw było mnóstwo, a myśl, że będą tam znane mi osoby jakoś dodawała mi otuchy. Nie był to mój pierwszy wyjazd za granicę, ale obawiałam się, że trzy miesiące, to strasznie długo i tęsknota za domem nie pozwoli mi w pełni cieszyć się tym wyjazdem.
Naszym celem był udział w programie Erasmus pt.: „Uczenie się przez całe życie”. Program polegał na odbyciu praktyk we współczesnej włoskiej firmie, w naszym przypadku było to gospodarstwo rolne. Mieliśmy nauczyć się funkcjonowania przedsiębiorstwa i wykonywać prace pomocnicze. Od początku pobytu byłam trochę onieśmielona i wstydziłam się mówić po angielsku, trema szybko minęła i okazało się, że mój angielski jest całkiem dobry. Z komunikacją nie było najmniejszych problemów. Zresztą opieka osób pracujących z nami była tak dobra, że jeśli ktoś miał pewne problemy z komunikacją, to zupełnie nie było się czym stresować.
Miasto Bagnacavallo, bo tam odbywały się praktyki, przywitało nas piękną pogodą, uśmiechami życzliwych i pomocnych ludzi. Jeśli ktoś nie zna dobrze geografii Włoch, to warto wspomnieć, że miasteczko położone jest w północno-zachodniej części włoskiego „buta”. Blisko stąd do Rawenny, Bolonii i morza Adriatyckiego. Bagnacavallo to urocze, historyczne miejsce z tradycyjnym, średniowiecznym Starym Miastem i romańskimi zabytkami. Jego nazwa podobno pochodzi od gorących źródeł, gdzie wyleczono konia cesarza Tyberiusza.
Przez trzy miesiące pracowaliśmy w dużym gospodarstwie rolnym, gdzie oprócz uprawy roli, kwiatów i drzew znajduje się stadnina koni. Firma, na początku tylko rodzinna z biegiem czasu rozrosła się i obecnie dysponuje pokaźnym personelem i majątkiem. Podczas praktyk robiliśmy dosłownie wszystko: od prac biurowych, przygotowania zamówień do wysyłki, po prace typowo ogrodnicze: sadzenie drzew, kwiatów, pielęgnację roślin i moje ulubione zajęcie, czyli opiekę nad końmi. Mieliśmy także fachową pomoc i wsparcie w postaci opiekunki – Marii. Bardzo sympatycznej, młodej, uśmiechniętej Włoszki, która zawsze miała dla nas czas. Bardzo wyrozumiała i cierpliwa, dawała nam przez cały pobyt wsparcie, którego czasem potrzebowaliśmy. Kontakt z Marią mamy do dziś. Piszemy e-maile, rozmawiamy na skype. Zresztą takich znajomości jest więcej. Mamy nadzieję, że zawarte przyjaźnie przetrwają i będzie nam dane spotkać się kiedyś ponownie.
W wolnych chwilach mieliśmy czas na zwiedzanie miasteczka, próbowaliśmy włoskiej kuchni, rodzimych specjałów i win. Kilkakrotnie mieliśmy okazję gościć na kolacji u naszych gospodarzy – było pysznie. Czas pozwolił nawet na to, żeby wypuścić się dalej i dzięki temu byłam w Rzymie, Rawennie i Wenecji.
Wakacyjny Erasmus, który spędziłam we Włoszech był dla mnie czasem magicznym. Poznałam wielu ludzi, zdobyłam cenne przyjaźnie, podszlifowałam angielski i zaczęłam mówić trochę po włosku. Jeśli byłoby mi dane skorzystać z takiego wyjazdu ponownie nie wahałabym się ani chwili. Do Włoch na pewno wrócę, pewnie nie z programem Erasmus, ale prywatnie. Zabiorę ze sobą rodzinę, aby wspólnie ze mną doświadczyli magii tego kraju i ujrzeli jego piękno.
AG
Ostatni pobyt na studiach w Al – Zaytoonah University of Jordan naszych studentek kierunku Ekonomia Julii Klary Osuch i Pauliny Pysi Osuch można zaliczyć do zdecydowanych pozytywów. Zdobyte doświadczenie, międzynarodowe niesamowite kontakty, zdecydowana poprawa umiejętności językowych zarówno z angielskiego jak i arabskiego, a przede wszystkim zdobyta cenna wiedza zaowocowały na finalnych egzaminach.
Jednak poza egzaminami toczy się też życie i to zupełnie inne, nieznane, nawet trudne w niektórych sytuacjach życiowych ale … ekscytujące. „Ruch uliczny przerażający, autobusy jeżdżące każdego dnia inaczej (nie te same trasy w ogóle), numeracja autobusów niby arabska (czyli jak u nas, ale pisana od prawej do lewej i w ogóle – kosmicznie – zobaczcie na zdjęciu) no i papierosy palą je praktycznie wszyscy i wszędzie, nawet na Uczelni – inaczej, zdecydowanie inaczej …” – relacjonują studentki Julia i Paulina.
I jedna przestroga na koniec dla kolejnych naszych studentów – uważajcie bo zaproszenie do mieszkania na kawę osobnika płci przeciwnej grozi … deportacją!!!
> >
Gdy my jeszcze w Powiślańskiej Szkole Wyższej mamy edukacyjne poświąteczne "wakacje" nasze studentki Paulina Osuch i Julia Osuch w Al-Zaytoonah University of Jordan są w trakcie sesji egzaminacyjnej. Nie jest łatwo, od dzisiaj start bo w krajach arabskich to niedziela jest poniedziałkiem ;) Życzymy oczywiście powodzenia.
> >
styczeń 2020
Gdy u nas już pomału przedświąteczne lenistwo ... nasze studentki Julia Osuch i Paulina Osuch w Jordanii zdobywają nowe kwalifikacje i doświadczenia. Tym razem Coca-Cola Company i warsztaty dotyczące potrzeb w zakresie kwalifikacji i wiedzy obecnych i przyszłych pracowników koncernu.
> >
Dwie nasze studentki kierunku Ekonomia - Julia Osuch i Paulina Osuch realizują semestr nauki w ramach programu Erasmus+ w Al-Zaytoonah University of Jordan w Ammanie. Studia w języku głównie arabskim, trochę angielskiego a przedmiotów wiele: English, principles of management, accounting principal, ERP Systems, Financial management, Financial statement Analysis, więc nauki jest bardzo dużo. Jak same twierdzą: WARTO.
> >
grudzień 2019
Paulina, studentka kierunku Ekonomia wyjechała do Rumunii gdzie jest uczestniczką Summer School w West University of Timisoara. Paulina relacjonuje swój wyjazd jako połączenie nauki, zwiedzania i studenckiej zabawy. Szczegółowa relacja z pobytu naszej studenki w Rumunii już niebawem.
RELACJA Z TURCJI
Dzięki mojej koordynatorce i jej cudownej asystentce nie miałem większych problemów z dostaniem się na Uczelnię w Sakarya. Jest to wielki kampus. Bardzo wielki. Jestem bardzo wdzięczny za wszelką pomoc i najbardziej za cierpliwość oraz czas, który obie te Panie poświęciły dla mnie.
Wylot w piątek o 13.40 czwartego lutego z Warszawy. Musiałem wyjechać juz o 5 rano, ponieważ z naszą koleją nigdy nic nie wiadomo, a ja nie chciałem się spóźnić – oczywiście. Jak tylko wystartowaliśmy od razu zasnąłem. Obudziłem się 9 min przed lądowaniem w Stambule. Lotnisko? Panowie i Panie, to trzeba po prostu zobaczyć. Nie da się tego opisać – według mnie większe spokojnie od Kwidzyna. Odnalazłem się bez większych problemów. Zapytałem pewne Polki, w którą stronę na metro i ruszyłem odważnie (skąd wiedziałem, że Polki? z daleka dało się poznać bo najpiękniejsze).
Metrem jakieś 40 min jechałem do Otogar gdzie jest wielki przystanek autobusowy. Miasto jest przepiękne a, że było juz w miarę ciemno to wrażenie kosmiczne.
Gdy wyszedłem przed stację metra od razu rzuciło się w oczy wielkie biuro, które właśnie miałem odnaleźć. Turism Vib z którego odjeżdża autobus do Adapazari. Lecz przed kupnem biletu postanowiłem zjeść. Panowie od razu zaczepiali po angielsku co było miłą niespodzianką i się skusiłem na pierwszego tureckiego kebaba z ajranem ( jest to mleko woda i sól , mi akurat smakuje). Potem podszedł do mnie pewien Turek i pyta co robię tutaj itd. Wytłumaczyłem mu po angielsku pokazałem kartkę z napisem Adapazari, od razu załapał o co chodzi. Wziął moją torbę i zaprowadził mnie do biura, kupił bilet i do autobusu za chwilę zawołał. A nikt nie rozmawiał po angielsku. Ja twardo siadam, mam bilet. Za chwilę zrozumiałem, że za pół godziny będzie mój autobus. Napisałem do Enesa (miał mnie odebrać z przystanku w Adapazari), że będę o 21 na miejscu. Ogólnie cena biletu 17 TL, plus to co dałem Turkowi 5 TL. Ale autobus klimatyzowany, podają picie, napoje, coś do jedzenia, telewizor w nagłówku nawet z MTV. Na miejscu byłem ok. 21:20. Piątek, niesamowite korki na granicy Europy i Azji.
Enes jak obiecał tak czekał. Z kolegą. Na stację PKP pojechaliśmy za darmo. Niestety nie było dziewczyn, które miały czekać na mnie. Były na imprezie. Zatem Enes zaprosił mnie do siebie. Rodzice sympatyczni, zaraz pytali o wszystko. Enesa mama zaproponowała jedzenie. Jako że wiem że nie można odmawiać tzn. nie wypada, zgodziłem się na kolację. Jedzonko pyszne. Zupka pomidorowa na ziarnach zbóż. Do tego makaron a la spaghetti, ale bez mięsa. Do tego karkówka i jogurt naturalny. Pyszne. No i potem herbatka, którą w Turcji to piją gdzie i kiedy tylko się da. Dziewczyny dotarły koło północy. Przegadaliśmy do 5 i poszedłem spać.
Mieszkanie duże. Mieszkamy w 5 osób. Na głowę wychodzi 200 TL miesięcznie z rachunkami oprócz gazu. Mieszkam z Portugalką Andrea, Słowenką Sanja, Czechem Aliem i Turkiem Cemem (czyt. Dzemem). Każdy przyjazny i towarzyski. Mieszkanie zlokalizowane jest 2 min od stacji PKP i 5 min pieszo od centrum.
Pierwsze dni zleciały bardzo fajnie. Poznawałem nowe słowa, zwyczaje. Na uczelnię bus zawsze podstawiony. Rano to nawet kolejka jest. Zazwyczaj wsiada kilka osób, tak żeby była zajęta chociaż połowa miejsc i odjeżdża. Bilet 1,25 TL ale nie ma biletu. Tylko się daje dla kierowcy. Droga 35-40 min w górę cały czas.
Pierwsze około 3 tygodnie polegały na wybieraniu przedmiotów, a potem szukaniu profesorów co było bardzo trudne. Albo kogoś nie było w biurze, albo nie mówi po angielsku, albo ECTS jednak mniej sie okazywało. Ostatecznie wybrałem 6 przedmiotów:
1. Social Policy 7 ECTS – nauczyciel w dechę. Jajcarz z krwią niemiecką. Musimy przygotować prezentację o swoim kraju. Podstawowe informacje i przedstawić grupie ( Afganistan, Turcja, Słowenia, Czechy, Portugalia, Litwa, no i ja Polska)
2. Turkish Economy 5 ECTS – nauczyciel w porządku jednak trochę wymaga, przygotowujemy sie w domu, gdy sie spotkamy to dyskutujemy o sytuacji w naszych krajach ( Słowenia, Polska, Turcja, Litwa )
3. International Economy 5 ECTS – nauczyciel ten sam, jak w przypadku Turkish Economy, podaje tematy, które opracowujemy w domu, a potem przedstawiamy grupie u niego w biurze ( Portugalia, Turcja, Polska, Litwa, Słowenia )
4. Basic English for Public Finance 3 ECTS – nauczyciel najlepszy, najbardziej przypadł mi do gustu. Lekcja raz w tygodniu z tureckimi studentami. Uczęszczam tam z moją współlokatorką ze Słoweni Sanja. Zajęcia ogólnie ciekawe. Po angielsku prezentacja, którą tłumaczą na turecki. My mamy łatwiej bo rozumiemy juz po angielsku.
5. Financial Managment 4 ECTS – nauczyciel ma przygotowane prezentacje, zajęcia trwają średnio od 30 min do godziny. Jest przyjemnie więcej liczb i można wykazać się matematyką. Jestem tam ja, Sanja i kilka Hiszpanów i dwie Hiszpanki.
6. Najgorsze Banking and Financial Institutions 6 ECTS – po amerykańsku, z dziekanem wydziału Ekonomii, który studiował w Ameryce. Temat trudny, ale do przeskoczenia. Mam taką nadzieję. Trzeba przysiąść i będzie dobrze.
Co środę jest organizowana impreza dla Erazmusów przed Erasmus Club. Byłem dwa razy. Klub jest zlokalizowany 5 min pieszo ode mnie. W czwartek mam 3 wykłady i nie chce iść zmęczony i muszę się przygotować do zajęć. Byłem tam dwa razy i nie bardzo mnie tam ciągnie. Mały ciasny klub. Żadna przyjemność tańczyć jak każdy Ciebie puka co chwilę a piwo kosztuje 5 TL. Wolimy spotykać się z Erasmusami na tzw. domówkach.
To tyle na początek. Jeszcze się odezwę, a teraz lecimy posłuchać tureckiej muzyki na żywo. Byłem w takim lokalu w pierwszym tygodniu i śpiewałem OGÓREK OGÓREK z kolegą z Polski. Zabawa na całego pomimo, że nie znaliśmy tureckiego. Był z nami Cem, który często jest w roli tłumacza.
Słówka:
Meraba – Cześć; nasilslim? – jak sie masz?; ijim sen? – dobrze a Ty?; Naber? – jak sie masz? ( lecz nie wypada mówić tego do nauczycieli i osób starszych); gel – chodź; hadi hadi – cos jak LETS GO jak sie spieszysz i kogoś wołasz no i dla mnie najważniejsze: sen czok guzelslin – jesteś bardzo piękna, a na to odpowiadają: teszekuler albo teszekir enderim – dziękuję .. zapisy są fonetyczne ponieważ nie mam znaków tureckich.
Ogólnie to codziennie na ulicy cały czas ktoś zaczepia. Ale w końcu udało mi się utargować cos! Całego 1TL na wałku do ciasta który kosztował 4 TL i za kurczaka który kosztował 4,90 TL zapłaciłem 4 TL.
Na bazarach owoce za grosze. Juz teraz kilogram pięknych truskawek 2,5 TL ale to naprawdę takich jak z obrazka, a mamy marzec. Banany i pomarańcze to juz rutyna.
Jest jeden problem w nowym mieszkaniu. Ciągły problem z Internetem i nie możemy sie uczyć. A jest tego trochę. No i bez tego ani rusz, bo w bibliotece książki o Polsce ciężko znaleźć, a juz jak chodzi o politykę socjalna to opadają ręce. Koniec marca 3 dni słońca. I znów deszcz. Mam nadzieję, że niedługo pogoda się ustabilizuje. Chcę w końcu poczuć tą prawdziwą TURCJĘ.
W maju wycieczka się szykuje do miejscowości na południu Turcji, Antalya. Koszt 130 euro, lecz wszystko wliczone. Przejazd, zakwaterowanie w hotelu. No i jedzenie i alkohol za darmo bez limitu. 3 dni. Jednak muszę liczyć na pomoc rodziców. Bardzo chcę tam pojechać bo może to jest pierwsza i ostatnia okazja zobaczenia tego pięknego miasta u wybrzeża Turcji. Zobaczymy. Mam nadzieje, że rodzice pomogą.
W zeszły weekend byliśmy w Bursie na dwa dni, mimo, że padał deszcz. Było cudownie. Przyjechały dziewczyny z Polski koleżanki Marleny, Lila, Andżelika i dwie Magdy. Ales ja and Marlena erasmusi.
W Bursie okropnie padał deszcz, ale kupiliśmy bilety , zanim dojechaliśmy do Hostelu minęła prawie godzina i zaczęło się jakby przejaśniać. Na Ahmeda, człowieka który miał nam pokazać Burse musieliśmy poczekać bo właśnie miał jakieś inne egzaminy ze studentami (my poszliśmy sami w to miejsce do parku, no i po drodze zobaczyliśmy wesołe miasteczko i cos strasznie wyglądającego , ale co tam, ja Alesz, Marlena i jej siostra poszliśmy na to) Ahmed jest ekonometrykiem. Bardzo mądry i ciekawy facet, pokazał nam wszystko co najciekawsze wieczorem zabrał nas do lokalu herbacianego gdzie trochę potańczyliśmy przy muzyce na żywo. Następnie w miejsce gdzie odprawiana była jakaś modlitwa i taniec, 30 min kręcenia się bez przerwy ale wszystko elegancko przygotowane, do tego herbata, mleko z cynamonem i racuchy za darmo.
Rano pobudka, o 9 . Zebraliśmy się i pojechaliśmy do wioski z czasów Ottomana Empire, w której zjedliśmy śniadanie. Wspólnie na podłodze stół okrągły. Załączam zdjęcie.
Potem z hotelu zabrałem dziewczyny do restauracji na typowy turecki obiad, 13 TL na głowę wyszło. Potem Ahmed pokazał nam resztę meczetów itd. No i wróciliśmy do Hostelu się zebrać, i w autobus.
Nasi studenci na Litwie
„JEST BARDZO FAJNIE…”
W zeszłym roku z ogromną ciekawością czytaliśmy informacje, które przesyłały nam studentki Powiślańskiej Szkoły Wyższej w Kwidzynie, przebywające w Turcji, gdzie na partnerskiej uczelni realizowały program nauczania. Dziewczyny pisały prawie o wszystkim: począwszy od zajęć, nauki poprzez wykonywanie prac i zadań semestralnych po barwne opisy krajobrazów, udokumentowane zdjęciami, opisywały zwyczaje, kulturę i obrzędy tureckie.
Z kolei w bieżącym semestrze piątka studentów z Wydziału Zarządzania PSW wyjechała na Litwę do Siauliali College. Również są zachwyceni pobytem na zagranicznej uczelni. W imieniu wszystkich tam obecnych dotychczasowe wrażenia z pobytu opisała i przesłała nam Kamila Górska.
Serdecznie witamy:)
Na Litwie jesteśmy od lutego. Zwiedziliśmy już całe nasze miasto – Siauliai, między innymi Górę Krzyży, Muzeum Kotów, Muzeum Rowerów. Miasto Siauliai ma bardzo fajny deptak, podobny do naszego kwidzyńskiego, tylko że o wiele większy, ze sklepami i kawiarniami, gdzie można posiedzieć i poznać interesujących ludzi.
Czujemy się tu bardzo dobrze. Wszyscy o nas dbają. Litewscy studenci są przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców – byliśmy razem na kręglach, na imprezach studenckich. Było nam bardzo miło, gdy ostatni rok studentów zaprosił nas na swoje zakończenie. Był mały spektakl, który przedstawiał parodię lekcji, jaka odbywała się na ich zajęciach:).
Jedna osoba udawała Krejzolkę, tę, która jest w jednym z naszych polskich kabaretów. Było bardzo fajnie i sympatycznie. Potem było spotkanie z nauczycielami, szampan oraz poczęstunek. Jesteśmy również zapraszani na wewnątrzszkolne spotkania. Istnieje, oczywiście, bariera językowa, dlatego że my nie znamu litewskiego, a oni nie umieją polskiego. Ale w języku angielskim wszystko można załatwić i się dogadać. Porozumiewamy się więc po angielsku. Jak na razie, jesteśmy tu jedynymi obcokrajowcami.
Jeżeli chodzi o samą szkołę, naukę, to mamy do napisania (właściwie, już są napisane i oddane) prace zaliczeniowe na niektóre zajęcia. Mieliśmy opracować biznesplan małego, własnego przedsiębiorstwa. Następnie na Podstawy Finansów każdy z nas miał swój własny temat (głównie o bankach). Natomiast z Prawa były tematy związane z konstytucjami rożnych krajów. Na Marketing musimy przygotować prezentacje na temat reklam sklepów w naszym Kwidzynie: jak te reklamy wyglądają, co jest dobre, a co złe, co nowoczesne, a co odchodzi już w niepamięć i czego sie nie robi. Mamy również zajęcia z języka angielskiego, używanego w biznesie, gdzie na koniec czeka nas test i egzamin. Nauczyciele podchodzą do nas z wielkim serduchem i zrozumieniem:)
Nasze litewskie miasto ogólnie jest wielkości Kwidzyna, no może troszeczkę większe. Znamy je już na pamięć, tutaj nie można się zgubić:)
Byliśmy również w Rydze na Łotwie – jest tam bardzo ładnie i ciekawie, jednak pogoda nie pozwoliła nam zwiedzić całego miasta.
Najzabawniejsze sytuacje zdarzają się, jeżeli chodzi o język, kiedy nie możemy się dogadać. Bardzo śmiesznie jest, gdy idziemy gdzieś z litewskimi studentami i uczymy się nawzajem swoich języków. Oczywiście, wtedy z naszych ust padają takie polskie wyrażenia, jak: „chrząszcz”, „stół z powyłamywanymi nogami”, „szosa sucha”. Trzeba usłyszeć, jak oni to wszystko wymawiają:) ale to nie jest tak, że się poddają. Ćwiczą i jak nas spotykają, pytają, czy już dobrze mówią:)
Czerwiec zbliża się wielkimi krokami i będziemy musieli wracać z Naszej Litwy. Naprawdę, wielka szkoda, że ten czas tak szybko leci.
Nauczyliśmy się tu odpowiedzialności, poznaliśmy nową kulturą, chociaż nie odbiega ona tak bardzo od naszej. Tutaj ludzie mają więcej wolnego i więcej różnych świąt, nie chodzą wtedy do pracy ani do szkoły.
Jest bardzo fajnie, będzie nam tego wszystkiego brakowało.
Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie:)
Studenci Powiślańskiej Szkoły Wyższej, przebywający na studiach na Litwie – Siauliai College, w ramach programu Erasmus powoli się aklimatyzują. Mają coraz więcej zajęć, w tym razem z kolegami z Łotwy, Bułgarii i Portugalii rozpoczęli naukę litewskiego.
– Jest to bardzo trudny język, zupełnie nie podobny do naszego. Już chociażby odmiana nazwisk rodzi problemy – każdy nazywa się inaczej – ojciec, matka i dzieci. W gazecie, czasami można coś zrozumieć, ale tak na ulicy kompletnie nic… mówią studenci PSW.
W ramach poznawania kultury litewskiej oraz zwyczajów litewscy studenci zorganizowali wyjazd do niedaleko położonego miasteczka na święto przepędzania zimy. Festyn połączony był z pokazami rękodzielnictwa oraz zabawami na śniegu. Zdjęcia pokazują trochę z klimatu tego wydarzenia.
KSO/PSW
Studenci Powiślańskiej Szkoły Wyższej, jak co roku już wyjechali na wymianę w ramach Programu Erasmus. W tym roku szansę taką otrzymało 3 studentów Wydziału Zarządzania – Krzysztof Kozłowski, Michał Rogowski i Krzysztof Rakowiecki. Studiują w Siauliai College na Litwie – Uczelni partnerskiej PSW.
– Studenci dostają miesięczne stypendia – w tym roku w wysokości 315 Euro, a PSW dodatkowo rezygnuje z czesnego w okresie studiów zagranicznych. Myślę, że pieniędzy im nie brakuje… mówi Katarzyna Strzała-Osuch, Koordynator Programu Erasmus w Powiślańskiej Szkole Wyższej.
Sami studenci piszą o swoich przeżyciach i nowych doświadczeniach w e-mailach przesyłanych do uczelni.
– „… Zajęcia w szkole są całkiem ciekawe a język angielski jak na razie nie jest dla nas przeszkodą w relacjach z rówieśnikami i nauczycielami. Niebawem dojdzie nam język litewski i marketing – to także zapowiada się ciekawie… Jak na razie z chłopakami i Gergan (Bułgarka) oraz naszą przewodniczką (Litwinka) byliśmy na ogólnokrajowym święcie pożegnania zimy w Rumsiskes (obok Kowna)…”- pisze Krzysztof Kozłowski.
Spotkanie integracyjne studentów Erasmusa z Polski, Bułgarii, Łotwy i Litwy
– „… Z wiadomości dla mnie najciekawszych… – dostałem się do drużyny koszykarskiej, lecz szansa na wystąpienie w jakimś turnieju jest znikoma, ponieważ mam zaległości taktyczne…” pisze Michał Rogowski.
PSW stara się rokrocznie wysłać studentów na wymianę, mając nadzieję, iż pobyt w uczelni partnerskiej w Europie przyczyni się zarówno do osobistego rozwoju studentów, jak również do rozwoju samej uczelni. W przyszłym roku akademickim PSW może zorganizować zarówno wyjazdy na studia za granicą, jak również na praktykę – w sumie dostępnych będzie około 15 miejsc.
KSO/PSW
Studenci z Kwidzyna NA LITEWSKIEJ UCZELNI
Prężnie rozwijająca się współpraca naszej uczelni z partnerskimi szkołami wyższymi za granicą daje naszym studentom realną możliwość kontynuowania nauki na zagranicznych uczelniach. To wielka frajda móc studiować, a zarazem poznawać świat.
Znamy już wrażenia studentek WSZ z okresu ich pobytu na uniwersytecie w Turcji. Poza nauką zdobyły ogrom doświadczeń, niezmiernie pozytywnych wrażeń, zawarły wiele przyjaźni, poznały jakże odmienną od naszej kulturę.
Teraz kolejna grupa studentów z I roku Wydziału Zarządzania wyjechała w ramach partnerskiej wymiany za granicę. Kamila Górska, Emilia Kamińska, Paweł Sandomierski, Krystian Karasiewicz i Piotr Szczepański studiują w Siauliai College. Litewska uczelnia to państwowa politechnika, mająca, podobnie jak nasza szkoła, dwa wydziały: wydział zarządzania i nauk o zdrowiu. Ponieważ zasadą jest, że podczas pobytu na uczelni studentów z zagranicy wykłady muszą być prowadzone w jednym z oficjalnych języków Unii Europejskiej, nasi studenci zgłębiają wiedzę na swym kierunku w języku angielskim.
Oprócz ciekawie prowadzonych zajęć teoretycznych, w ramach ćwiczeń z marketingu, otrzymali oni między innymi ciekawe zadanie opracowania projektu, polegającego na opisaniu reklam w Siauliai, porównując je z tymi, jakie są w Polsce, uwzględniając wszelkie aspekty działalności marketingowej.
Takie zadanie sprzyja poznaniu tamtejszego miasta, skłania do bacznej obserwacji codziennego życia, a to, przy okazji wykonywanego zadania, dla każdego z nich jest nieocenionym pozytywnym wrażeniem i doświadczeniem życiowym.
Niewiele miast, takiej wielkości jak Kwidzyn, może poszczycić się swoją wyższą uczelnią. Niewiele z nich dba w takim stopniu o to, by studenci mogli studiować za granicą. Poza tym, godnym podkreślenia jest również fakt, że w okresie pobytu na zagranicznej uczelni, kwidzyńscy żacy nie płacą w rodzimej uczelni czesnego, choć w innych szkołach prywatnych w Polsce tak nie jest.
Przed gmachem litewskiej uczelni
Witamy!
U nas wszystko sie uklada dobrze. W zeszly piatek mialysmy pierwszy egzamin zaliczeniowy z jezyka tureckiego. Myslimy ze poszlo dobrze i nie ma sie o co martwic. W srode za tydzien mamy egzamin z mikroekonomii. Wyklady z tego przedmiotu prowadzone sa przez naszego koordynatora. Przeslamy Pani jedno zdjecia ze szkoly. Na nim jestesmy przy glownej bramie wjazdu do kampusu. Drugie to jak jechalysmy do Marmaris na dyskoteke po udanym piatkowym egzaminie. Marmaris to miasto polozone obok Akyaki. Bardzo sliczne i warte zobaczenia. Najpierw nauka o pozniej troszke zasluzonej zabawy. Pozdrawiamy serdecznie. Aga i Benia
Witamy:-)
U nas wszytko dobrze. Szkoła zaczęła się pełną parą. Mamy dużo prac do pisania i sporo nauki. Na każdy tydzień musimy przeczytać sporą ilość materiału na zajęcia. Ale wykładowcy są fajni. Mamy zamiar zaprosić wszystkich pod koniec kwietnia na grilla. Chciałyśmy już prędzej wszystkich zaprosić, ale niestety, o ile dla nas tutaj jest ciepło, o tyle dla mieszkańców jest zimno i dziwnie się na nas patrzą jak chodzimy bez kurtek:-)
Przesyłamy parę zdjęć. Wszystkie zrobiłyśmy w miejscowości, w której obecnie mieszkamy. Tu jest znacznie lepiej niż w Mugli i przede wszystkim dużo cieplej:-) Wszyscy mówią, że na początek kwietnia zapowiadane są 40 stopniowe upały. Czy to prawda to się okaże bo tydzień temu jak pojechałyśmy do szkoły to się bardzo zdziwiłyśmy. Sypał śnieg i to dosyć mocno i było strasznie zimno! W Gokovie na szczęście śnieg nie padał, był tylko mały deszczyk.
Nie żałujemy decyzji o przeprowadzce w to bajkowe miejsce. Do szkoły jest daleko, ale za to jest morze, góry, palmy i taki mały raj na ziemi:-) Nie można się tu nudzić!!!
Pozdrawiamy wszystkich gorąco!
Ola, Aga i Benia
TURCJA 2007
Witam
Wczoraj dostałyśmy certyfikaty z języka tureckiego. Wszystkie bardzo ładnie zdałyśmy ten egzamin i dostałyśmy po 6 punktów transferowych. Mam nadzieję, że nasza szkoła uzna te 6 punktów i zostaną nam do zdobycia jeszcze 24 punkty. Szczególnie, że nie było łatwo zaliczyć ten egzamin.
Trzeba było zdobyć 70%, żeby w ogóle zaliczyć a i sam egzamin nie był aż taki prosty. Musiałyśmy przygotować 2 projekty w ciągu 2 tygodni i pogodzić to z nauką na egzamin.
Egzamin składał się z kilku części. 1 część polegała na odróżnieniu prawdziwych słówek tureckich od nieprawdziwych. w 2 część dotyczyła rozumienia ze słuchu. Następna czytania a ostatnia pisania. Po egzaminie pisemnym był egzamin ustny.
Na drugi dzień była prezentacja w języku angielskim o Turcji a trzeciego dnia miałyśmy egzamin z prezentacji po turecku. Było całkiem fajnie. Wszystkie prezentacje się podobały:-) Naszą nawet nagrałyśmy:-)
W sobotę jedziemy do Mugla. Mam nadzieję, że tam też będzie fajnie.
W załączniku przesyłam zdjęcia naszych certyfikatów.
TURCJA 2007
Witam!
Ostatnio byłyśmy w największym muzeum w Antalii, niedawno też byłyśmy w miniaturowym mieście. Były tam miniaturowe budynki z Antalii, Istambułu, Izmiru i Mugli. Mamy sporo zdjęć. Jest tylko problem z ich przesyłaniem bo tutaj jest kiepski transfer i przesłanie jednego zdjęcia bardzo długo trwa a nie zawsze mamy dostęp do internetu. Jutro znów idziemy do jakiegoś muzeum. Organizujemy sobie też wyjazd w góry i na grilla.
Nauczyciele z Erazmusa planują też zabrać nas do Olimpii. Fajnie by było, gdyby to wszystko wypaliło. Na razie jesteśmy bardzo zadowolone z wyjazdu. Pogoda jest super. Jest ciepło. Czujemy się jakby była wiosna. Turecki idzie nam już trochę lepiej. Sporo gramatyki nas uczą. Ale to zupełnie inny język niż te, których gramatykę znamy. W jednym wyrazie jest kilka wyrazów. Niedługo będziemy miały egzamin, który będzie trwał 2 dni. Musimy zrobić 2 projekty. Jeden po angielsku o Turcji a drugi po Turecku. Planujemy zrobić rap po turecku z polskim podkładem muzycznym.
Mam nadzieję, że fajnie to wyjdzie. Planujemy to nagrać na aparacie. Ale raczej nie wyślemy tego bo to za dużo będzie ważyło.
Teraz w sobotę mamy wieczór po turecku. Idziemy na turecką dyskotekę :).Miasto jest śliczne z jednej strony przez cale miasto ciągną się góry a z drugiej morze. Jest taki widok że nie da się opisać. Lepiej niż w katalogach :). Hotel też jest super. Zastanawiamy się jak będzie w Mugla. Czy też będzie tak ciepło, ładnie i czy będziemy mieli gdzie spać.
Mamy tutaj dziewczyny, które teraz szukają mieszkania. Podobno znalazły coś. Tylko mówią, że te mieszkania są najczęściej bez żadnych mebli. Te z meblami są podobno bardzo drogie. Zastanawiamy się jak to będzie z nami. Ci ludzie chcą, żeby płacić im kaucję. I z tego co się dowiedziałam to oni tych kaucji nie oddają bo zawsze znajdą jakiś powód, bo to ściana jest obstukana, lub coś innego. A zazwyczaj to było już przez wprowadzeniem się do mieszkania. Jeśli tak by miało być to zastanawiamy się czy nie lepiej by było zostać w tym hotelu dla gości. Tylko nie wiemy czy nam na to pozwolą.
Pozdrawiamy wszystkich!